Najbardziej spektakularne transfery Piasta

Karuzela transferowa w I lidze w tym okienku jeszcze nie ruszyła z miejsca. Na razie na palcach jednej ręki w zasadzie można policzyć pozyskanych zawodników. Z pierwszej piątki tylko Pogoń Szczecin wzbogaciła się o  trzech nowych graczy. Zawisza i Kolejarz po jednym. Piast i Termalica na razie nie zwiększyły swego posiadania personalnego.  Na polskim piłkarskim rynku trudno jest o wartościowych zawodników z kartą na ręku, a kluby z tej klasy rozgrywkowej nie mają pieniędzy, aby za gotówkę pozyskiwać dobrych grajków. Czym bliżej jednak będzie rozpoczęcia rundy rewanżowej tym sytuacja będzie się zmieniać, chociaż, aby w pełni cieszyć się z pozyskania piłkarza, trzeba go mieć przed zgrupowaniami.

Kamil Glik to najwyższy w historii klubu transfer gotówkowy


W Piaście od reaktywacji, co pół roku następują większe lub mniejsze zmiany. Pierwszy, spektakularny transfer, choć wtedy skrzętnie ukrywany, miał miejsce w 2000 roku, gdy pozyskiwano z Clereaxu Chorzów – Tomasza Szeję. Piast właśnie awansował do IV ligi. Za Szeję trzeba było zapłacić 100 tys. zł. Spłatę tą  rozkładano na raty, bo klub wtedy jeszcze nie miał stałego źródła finansowania. Ostatecznie uregulowano tą kwestię za kadencji Andrzeja Potockiego, gdy  gliwiczanie awansowali do III ligi i stali się dzierżawcą Giełdy Samochodowej.

W kolejnych sezonach pozyskiwano graczy, ale za mniejsze już środki. Tajemnicą handlową pozostaną jednak kwoty, które płacono managerom za zgodę podpisani kontraktu ich podopiecznym. To praktykuje się zresztą do dziś, nawet wtedy, gdy zawodnik ma tzw. kartę na ręce.

Taki prawdziwy transfer z Piasta do innego klubu miał miejsce dopiero w 2008 roku. Po awansie do Ekstraklasy za kwotę 700 tys. zł sprzedano wówczas najlepszego strzelca gliwickiej drużyny – Wojciecha Kędziorę.  Ledwie pół roku później  za nieco mniejsze, ale też za godziwe pieniądze, bo za czterysta tysięcy złoty do Górnika Zabrze przeszedł Adam Banaś. Banasiowi za sześć miesięcy kończył się kontrakt, więc odsprzedanie go za taką kwotę to dobry wynik.

Bardzo dobry interes natomiast działacze z Gliwic zrobili na Grzegorzu Kasprziku.  „Kapel” do Piasta trafił za darmo z piątoligowej Przyszłości Ciochowice. W 2009 roku został wytransferowany za 800 tys. zł do Lecha Poznań.  Trzy wyżej wymienione transakcje były przeprowadzone, gdy prezesem Piasta pozostawał Jacek Krzyżanowski, a funkcję managera pełnił Janusz Bodzioch.

Bezprecedensowy interes na korzyść klubu natomiast zrobiono w roku 2010, kiedy to za ponad 4 mln zł do włoskiego Palermo sprzedano Kamila Glika. W tym samym czasie do Zagłębia Lubin, za 1 mln złoty przeszedł Kamil Wilczek (kadencja Józefa Drabickiego i Zbigniewa Koźmińskiego). Piast za obu tych piłkarzy dwa lata  wcześniej zapłacił 600 tys.  zł (kadencja Jacka Krzyżanowskiego – manager Janusz Bodzioch).

Od tamtej pory minęło półtora roku. W tym czasie nie sprzedano żadnego gracza, a wręcz przeciwnie.  Rozwiązując umowy trzeba było zapłacić solidne odprawy. Nie zanosi się też, aby ktokolwiek odszedł za jakąkolwiek kwotę w najbliższym czasie, bo nie ma chętnych na graczy Piasta, mimo dobrej ich postawy w rundzie jesiennej. Ostatnim zawodnikiem, którego sprowadzono za kwotę, którą można uznać za nie małą jest  Rudol Urban (rok temu).  „Rudi” kosztował Piasta 200 tys. zł.
Wyżej opisane są tylko spektakularne transfery. Już na poziomie Ekstraklasy płacono innym klubom czy managerom za pozyskanie zawodników (np. Smektała, Maciejak, Matuszek). Jak na najwyższy poziom rozgrywek, nie były to jednak kwoty powalające na kolana. Niektórzy z nich spłacili się, inni nie. O wpadkach transferowych napiszę jednak w innym artykule

Grzegorz Muzia

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze