Legenda Kaszowskiego coraz popularniejsza

Gdy cztery lata temu Piast po raz pierwszy awansował do Ekstraklasy, nie tylko polskie, ale i zagraniczne media odnotowały fakt, że w  gliwickim zespole jest piłkarz, który przeszedł z jednym klubem od najniższej do najwyższej klasy rozgrywkowej. Do Kaszowskiego, bo o nim mowa  przylgnęło popularne określenie „Ikona klubu”. „Kasza” nie był pierwszym zawodnikiem o którym tak mówiono i pewnie, gdyby nie późniejsze wydarzenia o których  piszę w dalszej części tej opowieści, w końcu zagrałby pożegnalny mecz, dostał kwiaty i za jakiś czas byłby tak samo wspominany jak inni, zasłużeni piłkarze Piasta.

Ktoś jednak wpadł na pomysł, aby pozbyć się Kaszowskiego  z klubu. O wieloletnim kapitanie Piastunek  Gliwice miały wkrótce zapomnieć. Efekt okazał się jednak zupełnie odwrotny. Popularność wychowanka Piasta z dnia na dzień zaczęła rosnąć z coraz większą mocą.

Geneza
Po nieudanym dla wszystkich sezonie 2010/11 kiedy to nie udało się szybko powrócić do Ekstraklasy, jako winnych wskazano zawodników.  Z niektórymi rozwiązano kontrakty za porozumieniem stron. Z innymi ich po prostu nie

Pierwszy mecz Piasta i Jarosława Kaszowskiego w Ekstraklasie

przedłużono. Kaszowskiemu zaproponowano 1500 zł pensji brutto. Piłkarz propozycji nie przyjął, uznając ją słusznie za niegodną, dla kogoś, kto Piastowi poświęcił swoje całe dotychczasowe życie. Przeniósł się do Radzionkowa, gdzie liczył na odbudowanie formy. W klubie odetchnięto, licząc, że słuch w Gliwicach o nim zaginie. Tymczasem „Kasza” nie zniknął, a wręcz przeciwnie. Zainteresowanie jego osobą szczególnie wśród mediów wzrosło.   Często gościł  na  internetowych portalach i lamach gazet, komentując to co dzieje się w Piaście, w Gliwicach etc.

Idol młodzieży
Przyszedł dzień otwarcia nowego stadionu. Jarka nie zaproszono na inauguracyjny mecz, więc ten nie przybył w myśl zasady, gdzie mnie nie chcą, tam się nie pcham. Nie zapomnieli jednak kibice. Gromkie, wyrwane z gardeł tysięcy kibiców – Jarosław Kaszowski – słychać było daleko poza trybunami najnowocześniejszego stadionu na Śląsku. Tak miało być i w kolejnych meczach. Młodsi i ci , co po raz pierwszy  przychodzili na obiekt przy Okrzei, nie znali z boiska Kaszowskiego, ale dowiadywali się o nim, czy to z okrzyku, czy też z opowiadań. Wśród najmłodszy  fanów, wieloletni kapitan Piastunek urósł do rangi mitycznego wręcz  piłkarza, stał się wzorem do naśladowania. Na podwórkach

Rok 2012 - Jarosław Kaszowski świętuje awans Piasta do Ekstraklasy

młodzież przybiera pseudonimy Messi, Kaka, Roben,  Ronaldo, Lewandowski… i Kaszowski. Dzieci  z jego Szkółki wpatrzone są w trenera jak w słońce. Dzięki temu dużo łatwiej mu jest zapanować nad maluchami niż innym nieznanym trenem.

Gwiazda, która miała  szybko zgasnąć
Gwiazda Kaszowskiego miała ostatecznie zgasnąć w momencie wywalczenia kolejnego awansu do Ekstraklasy. Młodzi kibice mieli od tej pory kochać Rubena Jurado, Wojciecha Kędziorę czy Tomka Podgórskiego, którzy wprowadzili Piasta ponownie na salony. Kibice wykrzyczeli ich nazwiska po strzelonych golach, jak często zresztą w tym sezonie, ale najwięcej razy skandowano na trybunach Jarosław Kaszowski! 9,5 tysiąca przybyłych w niedzielę 27 maja a.d. 2012 na stadion gliwiczan i bydgoszczan zapamięta jego nazwisko nie tylko z tego powodu. W  trakcie meczu przez trybunę za bramką przeszła ogromna fana z podobizną Kaszowskiego. Widziała to cała Polska, zauważyli to komentatorzy stacji telewizyjnych. Piast wchodził do Ekstraklasy  w cieniu tworzącej się legendy Kaszowskiego. Kapitana Piastunek nie zaproszono na mecz, nie dostał nawet zwykłego biletu –  Kibicowałem chłopakom przed telewizorem. Bardzo się ucieszyłem, że bramki strzelali moi koledzy z boiska. Nie zaproszono mnie, no cóż, skoro tak jest wygodniej i lepiej, niech zostanie. Mieszkam kilkaset metrów od stadionu, słyszę jak kibice śpiewają, czuję murawę i jestem duchem z zespołem – tak do sprawy odnosi się Kaszowski.

Legenda coraz silniejsza
To nie koniec, zgadnijcie, który z piłkarzy Piasta pierwszy świętował  awans na gliwickim rynku?  Tak, to był Jarosław Kaszowski – Śpiewałem, tańczyłem cieszyłem się razem z kibicami, byłem zdziwiony, że mnie wszyscy rozpoznają. Przecież to już rok minął, jak nie gram w Piaście – mówi wzruszony „Kasza”.

Historia zna wiele takich przykładów, gdy kogoś gnębiono, poniżano, poniewierano licząc, że w ten sposób ten ktoś zniknie, przestanie istnieć dla świata. Efekt był jednak odwrotny. Tacy ludzie już za życia stawali się żywymi legendami, które przetrwały wiele lat i o których wspomina się nawet, gdy ich już nie ma wśród nas.

Kibice nie zapominają o swojej ikonie - Jarosław Kaszowski

Tekst: Grzegorz Muzia
Foto: Jan Suchan, Kamil Kwaśniok, Michał Duśko

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze